Witaj, nieznajomy!
reset hasła
sitemenu serwisy serwisy download gta5 chinatown_wars gta4 vice_city_stories liberty_city_stories gta_advance san_andreas vice_city gta3 gta2 gta1
Felietony: Subiektywna ocena ewolucji GTA
   may_cry
08.02.2009 16:57:00

Kolejny felieton mojego autorstwa. Tym razem zastanowię się nad tym, czy aby na pewno kolejne gry z cyklu Grand Theft Auto są krokiem naprzód, czy wręcz przeciwnie. Na pierwszy rzut oka oczywiste jest , że tak, ale warto się temu przyjrzeć bardziej uważnie.


Pierwszą rzeczą na którą należy zwrócić uwagę to zmiany jakie zaszły między San Andreas, a IV pomijając oprawę graficzną, gdyż ta jest niewątpliwie lepsza. Przede wszystkim nietrudno zauważyć, że w IV nie ma możliwości pakowania na siłowni, robienia tatuaży, zmieniania fryzur, jazdy na rowerze. Zrezygnowano również z latania samolotami, misji w karetce pogotowia, tuningowania wozów, czy kupowania posiadłości. Pozostawiono nam jednak możliwość zmiany stroju bohatera, ale w porównaniu z San Andreas wybór ubrań jest okrojony. I teraz stawiam bardzo ważne pytanie: czy to sprawia, że San Andreas jest bardziej wartościową grą? Zapewne znajdą się osoby, którym brakuje tych możliwości i które choć w części zgodzą się z tym. Są również inne osoby, które twierdzą, że to bardzo dobrze, że GTA to nie Simsy itp. Ja chyba jednak należę do tej drugiej grupy bo uważam, że brak tych rzeczy sprawia, iż IV stała się o wiele bardziej realistyczna niż którakolwiek z wcześniejszych gier z serii. Co prawda tatuaże, czy rowery mogły pozostać, ale na przykład tunningowanie wozów, czy kupowanie mieszkań i interesów w ogóle nie pasuje do klimatu gry i historii Romana oraz Nika. Przypomnijmy, że Niko to biedny uchodźca, który przyjechał do swojego kuzyna z nadzieją na lepsze życie u jego boku. Jak się później okazało Roman wcale nie jest bogaty i na dodatek ma masę długów, których spłacenie spadło na Nika. Dlatego drogie samochody, czy apartamenty są ponad finansowe możliwości kuzynów. Podobna sytuacja jest ze zmianą fryzur, czy siłownią – nasz główny bohater pochłonięty jest pracą, spłacaniem długów i rządza zemsty na osobach, które go wystawiły (Dmitrij i jak się później okazało Draco). Pozostała jeszcze kwestia samolotów. O ile w San Andreas było to świetne rozwiązanie, o tyle w Liberty City nie przyjęłoby się. Jakby nie patrzeć jest to pojedyncze miasto, a samoloty to forma transportu o wiele dalszym zasięgu.


Natomiast oceniając różnice jakie zaszły pomiędzy III i Vice City, a San Andreas dochodzę do wniosku, że przygody Carla Johnsona są o wiele mniej „ambitne” i wciągające. Fabuła niespecjalnie zaskakuje i wydaje się płytka i prosta w porównaniu z poprzednimi częściami (co nie znaczy, że jest zła). Ktoś kiedyś na łamach _R wspomniał, że według niego świetną historię posiada III. Motyw zemsty, to oczekiwanie przez całą grę na to by dopaść „tą sukę Catalinę”. Vice City nie ustępuje poziomem swemu poprzednikowi. Spotykają się dwie postacie (Tommy i Lance) wystawione przez tą samą osobę. Współpracują by się zemścić. Gdy w końcu im się udaje przejmują kontrolę nad imperium Diaz’a i podporządkowują sobie miasto. W kluczowym momencie gry, Lance zdradza naszego bohatera z chciwości. Doskonale przemyślana historia! San Andreas również wciągało, a fabuła mimo swojej prostoty też była bardzo dobra, ale według mnie nie miała już tego „czegoś”.


Podsumowując jednak moje przemyślenia dochodzę do wniosku, że mimo wszystko kolejne gry z serii są coraz lepsze. Zastanawiając się nad tym, nabierałem wątpliwości, ale brnąc dalej tym tokiem rozumowania jeszcze bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że jednak tak jest! Doskonale widać to na przykładzie IV. A jakie jest wasze zdanie?