Ciekawe dzieła. Zainspirowały mnie do opierdolenia seczuana u chinola. oj tak, to była prawdziwa uczta, a potem kara... piardy były tak kwaśne, że mi się grzyb na ścianach zamarynował
„Ten, kto igra z ogniem pieprzu seczuańskiego, niech wie, że płomień wyjdzie dwukrotnie – raz przez usta, a drugi raz przez pierścień prawdy.”
— Księga Sranosa III:12
Po seczuańskim sranie nie ma żartów. Jest to moment graniczny, test ducha i anusa. Poniżej święte wersety ku przestrodze:
⸻
1. Gdy wchodzisz na tron porcelanowy po seczuańskiej uczcie, wiedz, że nie jesteś już człowiekiem – jesteś przewodem.
2. To, co wczoraj było radością kubków smakowych, dziś stało się mieczem rozpalonym, który tnie nie pytając o zgodę.
3. Nie obwiniaj kucharza – obwiniaj pychę, która kazała ci zamówić „pikantność 5/5”.
4. W tej chwili, gdy pot zrasza twe czoło, a modlitwy cisną się na usta – poznajesz prawdziwe znaczenie „oczyszczenia”.
5. A jeśli papier toaletowy wyje jak Herkules w Hadesie – to znak, że musisz odnaleźć w sobie pokorę i balsam z aloesem.
6. Zapamiętaj: lepiej wyjść z ognia z lekko nadpalonym tyłkiem, niż umrzeć w smrodzie własnej dumy.
⸻
„Nie każda przyprawa jest błogosławieństwem. Czasem to tylko preludium do kału o strukturze lawy.”
— Przysłowia Bideckie 7:4
„Na początku był Ścisk. A Ścisk był u Dupy. I Ścisk był Dupą.” – Księga Otwarcia, 1:1
I. O Początku
Zanim powstał świat, zanim zajaśniało pierwsze światło poranka, istniał tylko On – Sranos Najstarszy, bóg wszelkiej konieczności fizjologicznej, ojciec rozluźnienia i pan gazów niesfornych. W nicości kręcił się Sranos na porcelanowym tronie swego bytu, rozważając bezruch. Wtedy to, z brzucha wieczności, poczuł Zew – pierwsze łaskotanie jelit, pierwsze burczenie stworzenia.
I przemówił:
„Nie może być wiecznie pełne to, co napełnione zostało. Zatem niech się stanie Ulga.”
Tak powstała Ekspulsja – akt pierwotny, pierwszy ruch wszechrzeczy, z którego zrodziła się materia, czas i kibel.
II. O Naturze Wypróżnienia
Filozofowie szkoły klozetalnej spierają się po dziś dzień: czy wypróżnienie jest czynem wolnej woli, czy przymusem boskim? Czy sranie jest telosem życia cielesnego, czy jedynie jego apofenią – iluzorycznym sensem, jaki przypisuje człowiek swym cierpieniom?
Wedle Arsflatusa z Gnojid,
„Człowiek nie sra dlatego, że chce – lecz dlatego, że nie może nie srać.”
A Melanchron z Działdowii dodaje:
„Nie każda kupa jest święta, lecz każda świętość musi przez kupę przejść.”
Tak oto dochodzimy do paradoksu Wiecznego Muszenia – człowiek, istota myśląca, choćby chciał kontemplować bez przeszkód, nie może uniknąć trywialnego. A może to właśnie w trywialnym tkwi boskość?
III. O Porządku Sakralnym Klozetu
Klozet w mitologii Sranosa nie jest narzędziem, lecz ołtarzem.
Papier toaletowy – święty zwój oczyszczenia.
Spłuczka – sakrament uniewinnienia.
Woda – lustrzane jezioro pokuty.
Nie bez przyczyny Sedes, zwany w świątyniach Tronem Ostatecznym, obraca się ku wschodowi – tam, gdzie rodzi się dzień, tam też rodzi się pragnienie ulgi.
IV. O Grzechu Zaparcia
Największym grzechem w oczach Sranosa jest Zaparcie Duszy, czyli świadome wstrzymywanie tego, co należy wypuścić.
„Kto zatrzymuje w sobie ból jelita, ten nie pojmie światła katharsis.” – Zapiski ze Szczotki, 4:12
Zaparcie prowadzi do gnicia idei, do duchowej zatwardziałości, w której człowiek nie tylko nie sra, ale i nie myśli.
V. O Metafizyce Smrodu
Zapach pochodzący z wypróżnienia – niegdyś uznawany za obrzydliwy – według mistyków sranoistycznych jest emanacją prawdy. W smrodzie bowiem nie da się kłamać.
„Czym śmierdzi człowiek, tym naprawdę jest.” – Epiklos z Otolic
Dlatego kapłani Sranosa nie używają kadzideł, lecz siadają w zadumie po wypróżnieniu, wdychając przez chwilę opary istnienia. Mówią, że wtedy przemawia do nich Sranos – nie słowem, lecz fetorem.
VI. O Powrocie do Ziemi
Każda kupa, choć niska i odrzucona, wraca w końcu do gleby – i tam staje się pokarmem nowego życia.
Sranos uczy nas, że nawet to, co wzgardzone, niesie w sobie siłę odrodzenia.
Zakończenie
Wypróżnienie nie jest końcem – jest przemianą. Sranie to przypomnienie, że życie płynie, że coś w nas musi odejść, byśmy mogli pójść dalej.
„Nie ten święty, co nie sra – lecz ten, co sra w pokoju ducha.”
– Ewangelia według Klozetyków, 3:16
Tytuł: Pyrhos Anos – Ogień Odbytu
(Tragedia w trzech aktach o pysze, rozpadzie i ogniu, który nie pochodzi z Olimpu)
⸻
Dramatis Personae:
• Boletos Chciwy – człowiek słaby, napędzany żarciem i piwem
• Laksion – boski herold bólu trzewnego
• Refluksja – bogini zemsty żołądkowej
• Klyzmatos – medyk, zwiastun nieuchronnej przemiany
• Chór Jelit – świadkowie i komentatorzy upadku
• Duch Kapsaicyny – upostaciowiona istota ostrości, sadystka
⸻
AKT I – HYBRIS (PYSZAŁKOWATE NAPIERDALANIE)
(Scena: stół zasłany mięsem, kuflami, plamami tłuszczu. Boletos obżera się jakby Olimpia miała spłonąć jutro.)
Boletos:
Więcej! Więcej! Rzućcie mi jeszcze te polędwiczki
zalane sosem o barwie piekła!
Niech piwo leje się rynsztokiem jak Styks z jęczmienia!
Nie jestem śmiertelnikiem –
jestem bogiem przełyku, królem kibla!
Na pohybel umiarowi!
Zamknij się, brzuchu – masz miejsce,
będziesz napełniony jak Troja drewnianym koniem.
(Błyskawica. Wchodzi Refluksja.)
Refluksja:
Zgrzeszyłeś, Boletosie.
Nie wobec bogów – wobec praw fizjologii.
Nie ma litości dla tego, kto łączy piwo z kapsaicyną.
Nie będzie katharsis – będzie biegunka.
⸻
AKT II – NEMEZIS (ODWET)
(Scena: sedes. Boletos siedzi. Ujęcie monumentalne – jak tron Zeusa, ale wszystko śmierdzi. Jego twarz jest maską rozpaczy. Oczy przewrócone, pot na czole, spodnie przy kostkach.)
Boletos:
O, bogowie flaków!
Zemsta przyszła nie mieczem, lecz falą –
falą ognia z dna mojej duszy!
(Wchodzi Laksion, herold bólu, z miną grabarza.)
Laksion:
Twój odbyt stał się wrotami Hadesu.
Nie będzie śmierci – będzie życie w cierpieniu.
Nie jeden raz. Nie dwa.
Siedem nawrotów – jak siedem prac Heraklesa,
ale każda kończy się płaczem i ścierką.
Duch Kapsaicyny (ze śmiechem):
Piekło nie jest pod ziemią –
piekło płonie między pośladkami.
To ja cię dotknęłam.
To ja sprawiłam, że modlisz się, żeby wstać,
ale siedzisz, bo każde podniesienie to kolejna eksplozja.
⸻
AKT III – ANAGNORISIS (ROZPOZNANIE)
(Scena: Boletos leży na podłodze łazienki, odwodniony, zrezygnowany. Wchodzi Klyzmatos z kefirem i wiedzą.)
Klyzmatos:
Tyś nie umarł, ale umarła twoja godność.
Tyś nie pokonany – tyś przetrawiony.
Chcesz pokuty? Jedz owsiankę.
Chcesz odkupienia? Rzuć kapsaicynę.
Będziesz jadł sałatę i srał ciszą.
Ale pamiętaj – jedno piwo, jedna jalapeño,
i powrócę ja. Z lewatywą.
Boletos (słabym głosem):
Niech ta noc spisana będzie na ścianie
każdej knajpy, każdego foodtrucka.
Niech brzmi przestroga:
Ten, kto żre jak bóg, sra jak demon.
⸻
Chór Jelit:
Nie było większej tragedii –
nie w Thebach, nie w Sparcie,
ale w łazience dwupokojowego mieszkania.
Nie zabił go wróg,
zabił go on sam – przez sos chili i głupotę.
Taki jest los człowieka,
gdy jego usta są odważniejsze niż odbyt.
Jeszcze jedno, bo zapomniałem o tym wspomnieć - a to bardzo ważne, jeśli ktoś tu przyjdzie i zacznie czytać wymianę zdań pomiędzy nami - zauważ, typku, że ja nie kopiuję Twoich nicków. Piszę ciągle z jednego. A to Ty mnie skopiowałeś, i to jeszcze wypowiadasz się pod innymi nickami, jakby to było normalne. Sam w dawnych latach robiłem to na tej stronie, ale miałem w tym cel w postaci argumentowania swoich racji przeciwko dzieciakom, które mnie mało rozumiały. To była taka sztuczna gra w rzeczywistość. Ale przestałem to robić dawno, dawno temu, lata temu. Bo zrozumiałem jak złe to jest dla mojej psychiki. Nie potrzebowałem tego kontynuować. A Ty to robisz bezwzględnie, bez żadnej jakości bytu, tak o, po prostu, ot tak, ponieważ coś Tobie w przeszłości zaszkodziło na umysł. Może to maryśka? Bo jak tak, to nie dziwię się - bo miałem niektórych znajomych, którzy polecieli w niepamięć (ze złości) tylko dlatego, że przeginali z marychą. A tak się bronili, że to przecież nie jest niezdrowe! Że już alkohol jest gorszy! No i efekty były jasne nawet dla matki jednego z nich, która tak mocno go kochała i mieszkała z nim - że chciała mu pomóc, a to ten JĄ, własną MATKĘ chciał wyjebać z mieszkania, bo prosiła go o opamiętanie. Z płaczem i w koszmarze życiowym musiała od niego uciec, zostawiła mu własne mieszkanie, żeby chłop sobie lepiej, jakoś chociaż trochę, poradził w życiu. Nie wstyd Ci wypisywać takich głupot, w tym wieku? Naprawdę pożegnałeś się już z własnym potencjałem? Bo co? Bo emocje? Bo nieprawidłowo działający umysł, czy psychika? To Ci wystarczy? Proszę bardzo. Ja się poddaję, spadam, nara. Nie odpowiem Ci już na nic więcej. To moje ja i ja bardzo dobrze wiem, jak nim rozporządzać i komu coś z siebie dawać. Ten, kto nie zasłużył - nie będę dla niego niemiły, a wręcz odwrotnie - ale jednego nie mogę dla takiej osoby zrobić - naprawić jej. Bo sama tego nie chce. Tacy ludzie, jak Ty, szukają dziury w całym. To powtarzalny proces myślowy - powtórzę - jest najprzeciętniejszą formą psychicznej retrybucji za swoje bodźce. Ta osoba, która nad nimi nie panuje - ta zrzuca całą winę na innych. I to ma być ta Twoja odpowiedzialność? Ta Twoja poważność? Ta elokwentność? Ta inteligentność? To "nie imprezowanie"? Bo to inni są niepoważni? Bo to inni są źli? Sam mówiłeś nieraz ludziom o absolutach, że są złe, a sam je dzisiaj stosujesz na Bogu ducha winnych ludziach. To idiom - bo nie chodzi tu o Boga. A o Twoje myślenie. Gdzieś tam się zagubiłeś i myślisz, że tylko Ty masz rację. A gdy ją łączysz z innymi, to już cały wybuchasz. I znowu kończy się na nie tym końcu ścieżki myślowej, co trzeba. Stąd pozostaje Ci wiecznie myśleć tylko o kupie. Zamiast skupić się na tym, że kupa to tylko efekt światła, które stworzyło materię. Niestety, mogę tylko się domyślać, że Ty z nauką masz raczej mało wspólnego (a nie chcę obrażać, ale to musi być prawda, czuta ze zwykłej dedukcji). Veni vidi vici, bejbe. Ta strona i tak na zawsze będzie moja. Jesteś tu tylko gościem. Ale pisz, co sobie chcesz, bo żyjesz w moim świecie. Ja mam o wiele lepszy. :) Ten rzeczywisty. I tylko o to mi w tym wszystkim chodziło. Żeby wrócić do żywych. A Tobie się tego nie udało zrobić. Współczuję. I powtarzam - nie miej do mnie żalu, czy pretensji o swoje ja, ponieważ to nie ja do tego doprowadziłem. Ty spotkałeś po prostu ostatni przebłysk światła, który Ci został dany z zewnątrz. Ale jak sobie chcesz - rób, co chcesz. Twoja decyzja.